Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 8 marca 2015

Koszty życia, zarobki i perspektywy w Dublinie.

Po dłuższej przerwie nadszedł czas aby napisać coś użytecznego dla szerokiego grona przyszłych emigrantów.

Tym razem będzie o zarobkach i o wydatkach oraz odpowiem na pytanie czy (i dlaczego nie), emigrant z dobrym zawodem i wyższym wykształceniem zostanie w Irlandii na dłużej.

I teraz ważne zdanie na początek dywagacji:

For example, a skilled graduate moving from gross pay of 20,000 to gross pay of 60,000 over the first ten years of their career will see an increase of annual net pay of just 22,888 in Ireland”

- Aby z 20 tys dojść do ponad 60 tys, trzeba by dostawać co roku 10% podwyżkę przez 12 lat.  Prawdopodobnym scenariuszem jest zmiana pracy, raz lub dwa w tym okresie czasu. Należy tutaj podkreślić, że musi być to osoba pracowita i utalentowana w swojej dziedzinie i posiadać dobry zawód.   


Po osiągnięciu kwoty bliskiej do średniej krajowej, czyli 33800 euro, nasz podatek dochodowy skacze na 40% próg. Co oznacza, że za każde euro zarobione powyżej tej kwoty, oddamy 40 centów. A to nie są nasze całkowite cięcia z pensji. (kwota podana dla singla).

Innymi słowy, jeśli jesteście ponadprzeciętni i chcielibyście, aby Wasza ciężka praca i talent miały odzwierciedlenie w Waszym stylu życia i majętności, to rząd Wam to skutecznie utrudni.
Wasze wypracowane pieniądze, zostaną przeznaczone w dużej mierze na osoby które nie podzielają idei “praca uszlachetnia”. Jedyny benefit jaki z tego płynie dla osoby pracującej, to to, że skoro rząd Wam odebrał już te pieniądze i dał nierobom, to może ten nierób nie napadnie Was na ulicy.
Takie osobliwe i brutalne myto...

Spójrzmy jak kształtują się płace netto i brutto:

Korzystając z kalkulatora:




Dla 20 tys rocznie brutto, płaca netto wyniesie 17,955 euro,
Dla 25tys otrzymacie 21,405 euro,
dla 30tys otrzymacie 24,855 euro
dla 40 tys otrzymacie 30,515 euro
dla 60 tys otrzymacie 40,315 euro

a więcej i tak raczej nie dostaniecie bez 10 lat doświadczenia.



I tak będąc osobą z wyższym wykształceniem, startując z poziomu 30 tys, Wasz standard życia jest niewiele wyższy niż kelnerki, a w zasadzie taki sam, bo ona dostaje jeszcze napiwki.

Życie w Irlandii dla osób które chcą się rozwijać finansowo, to droga donikąd. Przyczyną, takiego stanu rzeczy jest lewicowa polityka względem obywatela. Ma ona na celu zrównanie poziomu życia mieszkańców Irlandii, co w teorii brzmi dobrze, natomiast w praktyce polega na podcinaniu skrzydeł osobom ambitnym i uczciwie pracującym przy jednoczesnym promowaniu wszelkiego rodzaju cwaniaków, którzy nadużywają systemu socjalnego. Jednocześnie państwo wysyła sygnał, że może zamiast się uczyć za młodu, warto pójść na boisko albo do baru, bo wysiłek nie jest warty tych kilku procent więcej do zarobków za 15 lat. Nie wspominając już o tym, że kelnerem można być od pełnoletności, a inżynierem zostaje się kilka lat później, kilka lat uwłaczającego ssania „cycka” rodziców.

Irlandzki rząd rozumie kim rządzi, społeczeństwo w Irlandii jest niskokonsumpcyjne (za wyjątkiem alkoholu). Widać to po marnej różnorodności produktów w sklepach, widać to gdy się odwiedza kogoś (te same meble wszędzie), na ulicach króluje VW golf, również moda na ulicy jest monotematyczna i jakaś taka metroseksualna bądź wioskowa.

Polityka taka jest moralnie zła i psuje społeczeństwo. Na lekcji w szkole więcej słyszałem o tym, że wszyscy są sobie równi niż to tego, że powinienem się starać, aby być lepszy od innych. Wychowani w takim duchu przez system edukacji, mamy taką Europę, jaką mamy - miętką.

Irlandia prowadzi za to bardzo dobrą (troszkę gorszą ostatnio), politykę względem firm. Jedne z najniższych podatków i specjalne traktowanie dużych firm, prowadzi do małego bezrobocia, relatywnie dobrej gospodarki. Trzeba pamiętać, że Irlandia jeszcze 50 lat temu była absolutną dziurą, którą Brytyjczycy okupowali, aby jakieś inne państwo nie mogła ich okupować i trochę z rozpędu.

Czas na wyjaśnienie wydatków jakie mamy w Irlandii, na przykładzie mnie samego.

Załóżmy, że bym dostawał to 20tys euro brutto rocznie.
Krótki rachunek 750 euro wynajem plus rachunki x 12 miesięcy.
1000 euro miesięcznie na “drobne wydatki”, jedzenie, dojazd do pracy, środki czystości, telefon, kosmetyki - ogólnie wszystkie zakupy poniżej 100 euro jednorazowo.

Mam zatem potrzebę wydania 21 tys euro rocznie na “życie” i te 20 tys rocznie zarabiając to za mało. Oczywiście mógłbym kupować w tańszym sklepie i nie jeść szynki w cenie 2 euro za 5 plasterków. No, ale mówiąc szczerze, mógłbym zredukować moje podstawowe wydatki o powiedzmy 4tys euro. Oczywiście podstawowe wydatki nie są jedynymi jakie mam.

Ogólnie do czego zmierzam, zarabianie w okolicach 20 tys brutto, stawia nas w sytuacji w której wszystkie te pieniądze wydamy na życie. Starając zmniejszyć wydatki na mieszkanie, możemy zejść do 300 euro miesięcznie, ale standard życia spadnie nam nie dwukrotnie ale kilkukrotnie.

Pierwszy pokój jaki wynajmowałem przez 2 miesiące zaraz po przyjeździe kosztował z opłatami 300 euro miesięcznie. W domku mieszkały jeszcze 4 osoby, z czego 3 płaciły, mieliśmy dużo gości (nie moich), syf, zimno i drzwi wejściowe można było otworzyć z kopa. Jedna łazienka z ubikacją oraz braki podstawowego wyposażenia nie są warte zaoszczędzonych 350 euro miesięcznie.

Za 750 euro (od osoby) miesięcznie mam dwupoziomowe 70 metrowe mieszkanie na dwie osoby z dwoma łazienkami w pełni wyposażone – ogólnie dobre warunki do życia. W tej samej cenie, z odrobiną szczęście można wynająć zupełnie nowe mieszkanie na poziomie marmurowych blatów w kuchni.

Mieszkanie można też kupić, w mojej okolicy mieszkania takie jak wyjmuję kosztują 250tys. Mając 10% wkładu własnego i płacąc tyle ile płacę za wynajem, mógłbym je spłacić w 23 lata. Zakładając, że kupiłbym je z kimś na spółkę np. drugą połówką.
Polecam kalkulator z którego skorzystałem:
Dość sporą przeszkodą jest uzbieranie 25tys euro w gotówce, aby kredyt dostać. Są to szczegóły, nieprzeskoczenia jeśli nie jest się w związku z drugą osobą która również dobrze zarabia.

Zarabiając brutto 35 tys, dostajemy do reki około 28 tys rocznie, na życie w dobrych warunkach i na dobrym poziomie wydajemy te 21 tys i mamy jeszcze 7tys na:
- wakacje
- utrzymanie samochodu
- dużo ubrań
-kupienie laptopa
- telewizora

Jeśli zrezygnujemy z tych rzeczy powyżej i odłożymy 7tys rocznie, to i tak zajmie nam 4 lata aby mieć na „wkład własny” na zakup mieszkania. A potem jeszcze 23 lata spłat i jesteśmy we własnym domu!
Jak łatwo policzyć 25tys plus 23lata razy 12 miesięcy razy 1300 euro to zapłacimy 383,800 euro (dwie łazienki, 2 sypialnie, kuchnia i leaving room). Jest to 133,800 euro oddane do banku. I jest to w tym przypadku 53.5% więcej niż kosztuje to mieszkanie.

Samotnie, zarabiając średnią krajową takiego mieszkania nie kupimy.
Kupimy za to mieszkanie pod Dublinem, również dwa pokoje, ładne wykończone za 150tys. I składając 10% wkładu własnego, płaca 750 miesięcznie, posiadamy to mieszkanie na własność już po 25 latach.

Okazuje się jednak, że choć na papierze dostajemy tylko kilka tysięcy więcej niż kelnerka, jednak przekraczamy granicę, dość magiczną, pomiędzy przeżyciem a życiem.

Dostając kilka tysięcy więcej (średnią krajową), mówimy już o pieniądzach które odkładamy na jakiś cel. To czyni, Irlandię krajem stabilnym z perspektywy obywatela, który jeśli nie chce to nie musi jak wół ciągnąć do przodu. Pozwala na skromne, ale stabilne i samodzielne życie. W poczuciu bezpieczeństwa, że nawet gdy stracimy pracę a dalej musimy płacić ratę za dom, państwo pomoże.

Osobiście bym to zmodyfikował, sam staram się mieć pieniądze odłożone na swoją czarną godzinę. Nie lubię pomysłu, że odkładam też pieniądze na czyjąś czarną godzinę. Sam domu nie zamierzam kupować, gdybym jednak kupował, nie chcę mieć gwarancji od państwa, ze pomogą mi ze spłatą. Chcę mieć taką gwarancję, jeśli dobrowolnie zgodzę się płacić coś w rodzaju państwowego ubezpieczenie w razie problemów ze spłatą.
Zdecydowanie, nie jest to jednak kraj dla osób które wraz ze wzrostem odpowiedzialności w swojej pracy, wraz z rozwojem kariery, wraz z rosnącymi potrzebami (założenie rodziny) chcieli by dostawać proporcjonalnie większe wynagrodzenie i nie dzielić się nim z osobami nieodpowiedzialnymi, których nawet nie znamy.